Od rana pakujemy się na szybki prom i już po 3 godzinach jesteśmy w Kota Kinabalu,przez miejscowych zwane KK.To stolica stanu Sabah,zdecydowanie najnowocześniejsze i najdroższe miasto w malezyjskiej części Borneo,chyba także jedyne zakorkowane przez cały dzień.
O zakwaterowaniu w rozsądnych cenach można zapomnieć,większość tanich hoteli oferuje dormitoria ( ok. 20rm/os) lub mysie norki ze wspólną łazienką (około 60rm/pokój).Wiedząc że żona potrzebuje już,chociaż na chwile,czystej pościeli i „odrobiny luksusu” udaje mi się znalezć przyjemny pokoik w Central Park Lodge.
W KK nic specjalnie nie zwiedzamy,potrzebowaliśmy chwili oddechu,więc byczymy się,spacerujemy po mieście – po prostu mieszkamy.Naszą główną atrakcją (oprócz telewizora:-)) są liczne targowiska z lokalnymi przysmakami.Największe z nich otwiera się póznym popołudniem i oferuje przede wszystkim grilowane owoce morza i ryby ,dla smakoszy jak moja żona to prawdziwy raj!
Niestety pogoda nas tu nie rozpieszcza,pada dosyć dużo i często.Wybraliśmy się na plażę Tanjung Aru oddaloną jakieś 5 km od miasta,ale wiało strasznie,fale ogromne,a i tak po 40 minutach zaczęło padać.Mieliśmy zamiar też poplażować i pooglądać rafę na pobliskiej wyspie ,będącej zresztą kolejnym parkiem narodowym,ale pogoda pokrzyżowała plany.W zamian za to wybraliśmy się do wielkiego …. centrum handlowego!Niektórzy byli naprawdę szczęśliwi buszując w szmatach,jak widać i za takimi atrakcjami można zatęsknić.Magda sporo czasu spędziła w przymierzalniach,chyba chciała zobaczyć jak wygląda w normalnych ciuchach.Usłyszałem nawet tekst: „może kupie sobie kieckę na sylwestra,taką czerwoną!!!”.Na szczęście ograniczona pojemność plecaka + wrodzony rozsądek żony zaowocował zakupem jedynie jednej kiecki.
Znowu nie wpuścili mnie do konsulatu,tym razem indonezyjskiego.Niby człowiek uczy się na błędach,a tu nic,skleroza.Miałem już kiedyś taką sytuację w Sajgonie – w krótkich spodenkach nie wpuszczają.No ale po kolei.
Zaplanowaliśmy dalszą trasę,mianowicie 20 grudnia lecimy z KL do Banda Aceh na Sumatrze.Na większości lotnisk w Indonezji można wyrobić wizę na miejscu,po przylocie,niestety na stronie ambasady Indonezji w Polsce wyczytaliśmy,że akurat w Banda Aceh nie można tego zrobić.Drążyliśmy temat jeszcze w necie i potwierdziło się.Jedyne wyjście to wyrobić wizę jeszcze tutaj,zapylamy więc do konsulatu,a tam jak wspomnieliśmy wyżej,nie wpuścili mnie.Pojechałem więc ubrać długie spodnie (uwielbiam w tych temperaturach chodzić w długich gaciach),a Magda wypełniła wszystkie papiery.Kiedy chciała je złożyć,okazalo się,że tu możemy wyrobić tylko wizę na 60 dni,a 30 dniowa jest już dostępna na lotnisku w Banda Aceh (w sumie nam bez róznicy ,tylko 60 dniowa jest 2 razy droższa).Upewnialiśmy się u urzędnika ze 3 razy,w końcu na odczepnego dał nam wydruk lotnisk z visa on arrival.Mamy nadzieję,że gość się nie pomylił,bo będzie lipa.
Święta spędzimy więc gdzieś na Sumatrze,ale atmosferę czujemy już teraz.Podobnie jak u nas ,co rusz widzimy ubrane choinki (nawet jedna szopkę),a w sklepach lecą świąteczne piosenki.Wieczorami rozkładają się stragany na świątecznych jarmarkach,do tego występy i wspólne śpiewanie kolęd.W takich chwilach brakuje nam rodziny i przyjaciół...
Informacje praktyczne:
Prom Labuan – KK – 34rm/os
Pokój w City Park Lodge – 80rm/pokój pierwsza noc,potem po negocjacjach 70rm/noc
Grilowane kalmary – 8szt małych – 10rm
Stek z tuńczyka - 7rm
Krab – 7rm
Krewetki tygrysie – 5szt. - 5rm
Duża ryba (jak np. sniper) – 15 – 17rm
Ogon z plaszczki - 5rm