Po negocjacjach z kolejnym przewodnikiem i tłumczeniu gościowi,dę nie potrzebujemy jego,tylko jego transportu,pojechaliśmy do Batad,zobaczyć kolejne tarasy ryżowe.Na początku już fajnie się zaczęło,spotkaliśmy rodaków – Sława i Krzysiek ,pozdrawiamy serdecznie,którzy w podróży są od 15 miesięcy,jadą tak sobie dookoła świata,dopóty dopóki kasy wystarczy.Całą czwórką wskoczyliśmy na dach jeepneya,mąż nie miał wyjścia ,musiał się zgodzić i przestać biadolić ,że to niebezpieczna jazda ,ha,ha.Droga do Batad Saddel minęła szybko,chociaż bardzo stroma i dziurawa.Tutaj wysiadka i do wioski stromo w dół już piechotką.Po drodze piękne widoki,góry,tarasy i domki na kurzych łapkach.Sama wioska położona jest w kotlinie,a zbocza gór pokrywają 1000 letnie tarasy ryżowe.Widoki nieziemskie.Do wioski nie ma dojazdu ,aby się z niej wydostać tubylcy muszą dreptać tak jak my do Batad Saddel stromą ścierzyną przez ponad godzinę.
W samej wiosce wszyscy proponują znów przewodnika,a my oczywiście twardo,że nie...przecież sami trafimy do wodospadów i tak właśnie krążąc,drapiąc się teraz już w 4 mądre polskie głowy,nie znalezliśmy normalnej ścieżki,tylko jak kozice skakaliśmy po tarasach wdrapując się,to schodząc w dół.Zabawa przednia ,śmiechu kupe,ale zakwasy murowane.
Dziś na Filipinach są wybory,ogólne poruszenie,bo głosowanie,dzień wolny od pracy,zakaz sprzedaży alkoholu,ale wszyscy lokalni jacyś tacy nawaleni – my przed 13tą nie pijemy.
Zmęczeni wróciliśmy do Banaue,ale żeby tradycji stało się zadość „kiedy to rodak z rodakiem się spotka to...” oczywiście umówiliśmy się na wspólną kolację zakrapianą tutejszym rumem.Wyszliśmy z knajpy jako ostatni (jak zwykle),cała wiocha już spała,hotele nam pozamykali na 4 spusty.Udało się dopukać ,więc mamy gdzie spać.
Fajnie jest spotkać Polaka!Powodzenia w dalszej podróży kochani rodacy:-).
Info praktyczne:
Jeepney do Batad Saddel w obie strony – 300php/24pln