Dotarliśmy na tajską wysepkę Ko Tao, jeszcze nie byliśmy na niej i jak zwykle zauroczyła nas na maksa .Zakotwiczyliśmy w malutkim ośrodeczku , mamy nasz domek z ogródkiem ;-))) z widokiem na morze. Marzyliśmy o tym od tak dawna. Cóż robimy? – nic takiego ……Opalamy się tzn .pierwszego dnia jak te barany rzuciliśmy się na słońce i teraz będziemy się kryć, bo dupska zjarane ( normalka ), znaleźliśmy fajną i niedroga knajpkę ,gdzie jedzonko jest tak pyszne, że na pewno nas sponiewiera ( też normalka),powolutku się zadomawiamy w tym miejscu i zakochujemy po raz kolejny w Tajlandii. Wczoraj dojechał do nas kolega Wojtek,poznaliśmy się w zeszłym roku na Ko Lancie i utrzymywaliśmy kontakt. Byliśmy tu umówieni , wiec bawimy się we trójkę po polsku- przy szynce, chlebie i kabanosach ……….i lokalnym sponiewieraczu ;-)))).Nasz rodak od kilku lat nie był w kraju,więc kiedy my zajadamy green curry,on opycha się pasztetem,konserwą turystczną i wspomina smaki z dzieciństwa.Radość w Wojtka oczach – bezcenna!
Info praktyczne:
Transfer Bangkok-Ko Tao – autobus + prom – wyjazd 19.00,na miejscu 10.00 rano – 650thb ( 72pln/os)
Bardzo przyzwoity domek z łazienką ,30m od plaży w Nat Resort – 400thb (44pln/domek)