Jako że czas naszego wyjazdu powoli się kończy,skupiamy się już teraz tylko na czystym relaksie:-).Zmierzamy do wysepki Ko Lipe,już wcześniej słyszeliśmy o niej wiele pozytywów,zawsze jednak była nie po drodze.Teraz jest okazja,bo z Langkawi kursują bezpośrednio na nią szybkie promy.
Już od brzegu nam się podobało,wysepka na tyle mała,że nie ma nawet pomostu do którego może przybić prom,więc do brzegu dopływamy charakterystyczną tajską łódką.Na plaży stoi mała budka – to biuro emigracyjne,dostajemy pieczątkę wjazdową i po 3 miesiącach znowu jesteśmy w Tajlandii.
Jeśli pamiętacie jeszcze opis wysepki Gili Air w Indonezji,to tu jest podobnie.Brak dróg i samochodów,a główny „deptak” to 3 metrowej szerokości alejka łącząca dwa krańce wyspy i jej główne plaże – Pattaya Beach i Sunset Beach – cała alejka to może z 600metrów.
Biały piasek i szmaragdowy kolor wody urzekł nas na tyle,że zostaliśmy tu 6 dni.
Wyspa nie należy do najtańszych,a wręcz nie spotkaliśmy chyba w Tajlandii tak drogiego miejsca.No cóż,takie miejsca kosztują.
Informacje praktyczne:
Prom Langkawi – Ko Lipe – 115rm/os
Waluta to znowu Bath – 10Bath = ok 1pln
Bungalow w Thai Hut – 700 bath
Tajskie curry z ryżem – 100 bath
Masaż 1 godzinny – 300 bath
Uwaga – brak bankomatu na wyspie.