Wychodzi zmęczenie Singapurem,przespaliśmy 11 godzin!Dzień spędzamy leniwie,szwędając się po mieście.Bardzo sympatycznie,przeszkadza jedynie trochę nadmiar lokalnych turystów.Mogli pomyśleć i przyjechać w innym terminie:-).Miasteczko robi na nas pozytywne wrażenie,wąskie kręte uliczki poprzecinane kanałami rzecznymi i mostkami.
Popołudnie spędzamy osobno.Ja przy kompie (mamy niezły net w naszym lokum) ,a Magda leci na shoping.Podczas takiego wyjazdu mamy czasem potrzebę spędzać czas osobno.Przebywamy ze sobą 24h/na dobę i mimo że nasze uczucie to potęga,czasem musimy od siebie odpocząć:-).Wiadomo że nasz angielski pozostawia wiele do życzenia,ciężko pogadać z obcymi o przyziemnych sprawach.Ostatnich Polaków spotkaliśmy równo miesiąc temu,jeszcze w Jakarcie.
Ten shoping drogo nas kosztuje ,ale co robić:-)Przy okazji Magda łapie kontakt z miejscowym Chińczykiem i zakupuje butelkę lokalnego whisky – szału nie ma ,ale poziom można z wieczora uzupełnić (% jak wiadomo).
Info praktyczne:
whiski na hasło u Chinola ”uncle jack” - .0,34ml = 15rm
coca cola – 1,5L – 3,50rm