Geoblog.pl    beztroski    Podróże    Azja południowo-wschodnia 2011 - 4 miechy na ryżu:-))    Betonowa dżungla
Zwiń mapę
2011
15
gru

Betonowa dżungla

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17673 km
 
Po śniadaniowym rosołku łapiemy autobus do Singapuru.Jeszcze na przystanku kierowca instruuje nas jak się zachować na przejściu granicznym – mówi że na pytania celnika mamy odpowiadać,że nic nie przewozimy :-).Fajek można mieć tylko 1 otwartą paczkę,a w niej nie więcej niż 18 papierosów.Powód jest prosty,cena w Singapurze prawie 4 razy wyższa niż w Malezji.Guma do żucia – zakazana (w Singapurze nie do kupienia).Za wszystko są kosmiczne kary.Za rzucenie kiepa na ulicę – 200S$,za drugim razem – 400S$,za trzecim 800S$ ,a za czwartym do paki (ale nasz kierowca mówi,że tylko na 1 lub 2 dni:-)).

Po 5 minutach autobus dojeżdża do przejściaWysiadamy z całym bagażem ,odstajemy swoje i dostajemy pieczątkę wyjazdową z Malezji,łapiemy autobus który przewozi nas przez most do singapurskiej odprawy.Wypelniamy singapurski wniosek wizowy ( a w nim informacja że za posiadania narkotyków kara śmierci ) i dostajemy pozwolenie na 90 dniowy pobyt w tym państwie – mieście.Znowu ładujemy się do naszego autobusu i po 40 minutach dojeżdżamy do centrum.Co do autobusu to wszystko odbywa się na jednym bilecie,trzeba tylko pilnować numeru swojego pojazdu no i biletu oczywiście,bo za każdym razem jest sprawdzany.

Singapur to super nowoczesne państwo-miasto,azjatycki tygrys gospodarczy,którego dochód pochodzi głównie z usług finansowych.Prawie 5 milionów mieszkańców żyje tu w dostatku i to widać.Na ulicach auta to w większości nowe modele wyższej klasy,a zabudowa to meganowoczesne drapacze chmur.Ludzi na chodnikach jak mrówek ,widać że miasto jest przeludnione,ale wszyscy elegancko ubrani.Królują sukienki i szpilki u kobiet,faceci w koszulach,a my trochę jak z innej bajki:-).Wszyscy się dokądś spieszą ,żyją w ogromnym pędzie,nie rozstają się ze swoimi komórkami.

Ulubionym zajęciem singapurczyków są zakupy!Galerii handlowych jest tu naprawdę ogrom,a w nich sklepy najlepszych marek.Prada,Chanel,Cartier ,jest tego tutaj tyle ,co kiosków ruchu u nas.Do tego wszędzie kolejki,oni stoją grzecznie i czekają.Kolejki są do restauracji ,do taksówek (od razu mi się Bareja przypomniał),a jak zobaczyliśmy wężyk klientów oczekujących na wpuszczenie do sklepu Louis Vuitton to już wymiękliśmy.

W tej betonowej dżungli można się pogubić,czasem żeby przejść na drugą stronę ulicy trzeba się niezle nadreptać.Podziemne przejścia mają po kilka rozgalęzień w kilku poziomach i prowadza oczywiście wśród dziesiątek sklepów.

Słyszeliśmy ,że dzięki licznym zakazom i karom (choćby za śmiecenie ,czy rzucanie kiepów) miasto jest super czyste.To prawda,brudno nie jest,ale bez przesady,sterylnie też nie.Zresztą w dzielnicy Littel India,gdzie mieszkaliśmy,śmieci nie brakowało.

Miasto do tanich nie należy,ceny pokoi w tanich hotelikach zaczynają się od 60S$,każda atrakcja to minimum 20-30S$ - jedynie zjeść można smacznie i tanio w tzw. foodcorner – chińczyk nas znowu żywi.

W poznawaniu miasta pomaga nam świetnie rozwinięty system komunikacji miejskiej – autobusy i metro.Tym drugim nie jechaliśmy,bo jednak z autobusu zawsze można coś zobaczyć:-)

Spędziliśmy tu 2 noce i 2,5 dnia,zresztą bardzo intensywnie.Zgubiliśmy się w nie jednym centrum handlowym:-),obejrzeliśmy super nowoczesny kompleks Marina Bay w futurystycznym kształcie ze statkiem na dachu (patrz zdjęcia) i odbywające się tam wieczorne przedstawienie światło i dzwięk o nazwie Wonderfull (godz.20.00 i 21.30 – free).Przejechaliśmy się największym na świecie diabelskim młynem – Singapur Flayer – widoki super,miasto zagospodarowane po horyzont.Ogólnie wrażenie jest takie,że tubylcy cierpią na jakiś kompleks ,jak coś budują to musi być naj!!!Zajrzeliśmy do Raffles Hotel,przespacerowaliśmy się po Orchard Road – ulicy słynnej z wielkiej ilości galerii (handlowych oczywiście) i sklepów.Oblezliśmy kawał miasta,super nowoczesna zabudowa świetnie współgra tutaj z zabytkami. Generalnie widzieliśmy dużo ,czas spędziliśmy tu wyjątkowo aktywnie,nogi będą nas bolały jeszcze pewnie przez kolejne kilka dni.Singapur zmęczył nas i przytłoczył,my chyba jednak wolimy mniejsze miasta:-).Wrócimy tu kiedyś,ale z większą kasą w portfelu.





Informacje praktyczne:



Autobus Johor Bahru – Sinapur – 2,5 rm/os



Nowa waluta!!! - 1 S$ (dolar singapurski) = 2,70pln



Łóżko w dormie – Prince of Wales – 22 S$ od osoby (ze śniadaniem – 2 tosty + 2 jajka)



Singapur Flayer 30 S$/os



Posiłek u chińczyka – od 3,50S$ (ryżyk z czymś tam)



Autobus miejski – od 0.90S$ do 1.90S$



Woda 2,5L w sklepie – 2,20S$



Wjazd do Marina Bay – basen na dachu – 20S$



Fajki – 13S$ - zastanów się zanim zapalisz :-)) - i znajdz odpowiednie miejsce!



Browar – 0.5l w sklepie – 8,50$S – trauma:-))



Lody w McDonaldzie – 1,50S$ - pomagały odzyskać wiarę w normalność



Ceny w galeriach – nie dla psa kiełbasa:-))
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2011-12-19 09:53
oj z tym browarem po 8,5 SS to kiepsko trafiles... ja kojarze ze na little india kupowalem po 3 ss. Poza tym browar w singapurze jest tanszy niz w malezji:)
 
bezdomny scout
bezdomny scout - 2011-12-19 18:42
Cos zle trafiales. Ja w chinskiej dzielnicy placilem za browarka 3 $. Fajki tez kupowalem duzo taniej. Takich zakupow nie robi sie na Orchard Rd.
 
beztroski
beztroski - 2012-01-08 08:14
He,He,widzę że w kwesti alko to sami specjaliści:-).Jak zobaczyłem tą cenę to odechciało mi się szukać,a cena Marlboro to z 7/11 z Dunlop Street z Littel India.
 
 
beztroski

Magda i Rafał
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 119 wpisów119 101 komentarzy101 1019 zdjęć1019 0 plików multimedialnych0