Amed – wioseczka nad samym morzem,urocza,cichutka i bardzo spokojna.Prawie tak samo geriatryczna jak Pogorzelica.Mieszkamy w kameralnym ośrodeczku – raptem 5 domków – przy samej plaży.Bungalow w stylu balijskim,przestronny i czysty,z łazienką w stylu open air (czyli bez sufitu – siedząc na kibelku podziwiasz gwiazdy).Na tarasie znalazło się też miejsce na Magdziny hamak.
No ale najciekawsza jest tutaj plaża.Czarna jak węgiel,zamiast piasku drobne kamyczki,wyglądem przypomina żużel.Wszystko to za sprawą wulkanu Agung (3142m.n.p.m.) który góruje nad okolicą,a ostatnią erupcję miał raptem 50 lat temu.Tubylcy mówią że teraz śpi i lepiej go nie budzić.
W morzu już kilka metrów od brzegu rafa, całkiem przyzwoita,dużo rybek.Sporo czasu spędzamy więc pływając i oglądając cuda natury.
Miła odmiana w naszej ryżowej diecie.Maleńkie,rodzinne restauracyjki serwują przepyszne,świeżutkie ryby.Zajadamy się grillowaną w liściu bananowym barrakudą i makrelą.
Okolice Amed to tereny rolnicze.Uprawiają tu te wszystkie dziwne dla nas warzywa i kłącza,dookoła mangowe drzewa,nawet mamy kilka przy naszym domku.Zbieramy je sobie z rana ,a ponieważ jest teraz sezon mangowy,dzień rozpoczynamy i kończymy tym pysznym owocem.Swoją drogą nie mieliśmy pojęcia że jest aż tyle odmian mango,rozpoznajemy już te najsłodsze – miąższ mają w kolorze młodej marchewki,albo te zielone,trochę twarde jak jabłka,ale wypełnione słońcem.
Informacje praktyczne:
Transport samochodem Sanur-Amed – 300000rp czyli 100pln
Bungalow w Tree Brothers ze śniadaniem – 150000rp - 50pln
Grilowana baracuda (z ryżem i warzywami) – 30000rp – 10pln
Sok ze świeżych owoców – 10000rp – 3,3pln