Ko Lanta to zdecydowanie inna wyspa niż Lipe,większa, niestety mniej bajkowa, ale na pewno tańsza. Plaże są szerokie i dość zabudowane przeróżnymi restauracyjkami, dużo tu turystów-wiedzieliśmy o tym, to w końcu pełny sezon. Spotykamy tu kilkoro naszych rodaków, z którymi spędzamy wieczory, a i naszą koleżankę ,Australijkę,z którą czarterowaliśmy łódkę z Pulau Weh-świat jest jednak bardzo mały. Oczywiście odnajdujemy swój mały kawałek raju i zadomowiamy się na dobre. Dni upływają nam na błogim lenistwie, ostro pracujemy nad ostatnią opalenizną i zajadaniu tajskich przysmaków - uwielbiamy tajską kuchnię:-).
Każdego dnia robimy coś po raz ostatni- ostatnie nurkowanie, ostatnie pamiątki, ostatnie green curry, niestety czas goni nie ubłaganie. Trzeba powoli wracać do domu!:-(
Informacje praktyczne:
domek w Funky Fish (z klimatyzacją)- 500 THB
masaż stóp-250 THB
green curry w knajpce Mr.Green – 80 THB