Lekko zakręceni i niewyspani po wczorajszym,wstaliśmy wcześnie rano i zamówionym wcześniej dżipem ruszamy do Batu Niah.Z Belagi w kierunku cywilizacji nie kursuja autobusy,ani nawet busy.Wydostać się stąd można jedynie autem z napędem na 4 koła.Droga ,a raczej wyjeżdżony szlak to prawdziwa rzeznia.Dobrze ,że podsufitka w aucie była miękka,bo skakaliśmy jak piłki waląc głowami w dach.Razem z nami jedzie Joe,zdecydował się chłop w ostatniej chwili.
Po 4,5 godzinie dojeżdżamy do głównej drogi z Bintulu do Miri.Tu wysiadamy (nasz dżip jedzie w przeciwnym kierunku),jemy szybki lunch i łapiemy przejeżdżający właśnie autobus do Miri.Po godzinie jazdy wysiadamy na kolejnym rozdrożu,autobus odjeżdża ,a my zostajemy w szczerym polu.Nie mija jednak 5 minut,a zatrzymuje się gość prywatnym autem i proponuje podwózkę do parku.Negocjujemy cenę i ostatnie 15 kilometrów dzielących nas od Batu Niah przebywamy cudem malezyjskiej techniki o nazwie Proton.
Kwaterujemy się w pokoju parkowego bungalowa razem z Joem.Okazało się że zlikwidowali tu dormitorium,a nasz koleżka podróżuje na bardzo skromnym budżecie,więc zdecydowaliśmy się zamieszkać razem.
Tego dnia robimy jeszcze 2 godzinny rekonesans po park,a wieczorem uczymy kolegę grać w kości.
Informacje praktyczne:
Terenówka Belaga – główna droga Bintulu – Miri – 50rm/os
Autobus – 10rm/os
Podwózka do parku – 25rm/auto
Pokój – 42rm
Wejściówka do parku – 10rm/os